niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 14

                                                                             * 6 lat później *
- Tylko pamiętaj, masz do mnie zadzwonić.- pogroziła mi palcem moja mamcia.
- Tak mamo zadzwonię do  Ciebie jak będę już na miejscu. Nie martw się.- ucałowałam moją rodzicielkę i ojczulka oraz Dan. Boże jak ten czas leci. Nie dawno szykowałam ją na randkę z Dav'em, a już ma 18 lat. 
Pewnie zastanawiacie się, gdzie ja jadę?? Już wam odpowiadam. Lecę do La Jolla, która znajduje się w Kalifornii, tam odbędzie się moja sesję zdjęciową do gazety. Tak... Jestem oficjalnie modelką. Tak jak obiecał Josh, zadzwonił do mnie dwa lata temu, ale powiedziałam mu wtedy, że modelling musi poczekać, bo jak na razie zajmowałam się tańcem, gdzie ukończyłam kurs tańca z wyróżnieniem. Ale teraz w pełni mogę zająć się moim drugim marzeniem, którym było pozowanie do zdjęć. 
Pożegnałam się jeszcze raz z rodziną i wsiadłam do taxi, która miała mnie zawieźć na lotnisko. Po dotarciu na miejsce wzięłam swoje bagaże i poszłam na odprawę. Wsiadając do samolotu od razu wzięłam słuchawki do uszu, ponieważ musiałam się zrelaksować, bo panicznie bałam się latać. Czując zmęczenie zasnęłam. Czeka mnie dłuuuuuugi lot, bo z Bradford do La Jolla jest ok. 13h, więc na miejscu będę gdzieś o 14. 
Przebudziłam się i od razu sprawdziłam godzinę. Otworzyłam szerzej oczy, ponieważ spałam 12h, więc jeszcze została 1h. Jakoś dam radę. Po godzinie stweardessa oznajmiła, że za 10 min będziemy lądować w La Jolla.
Krocząc po lotnisku w stronę moich bagaży. Po ich odebraniu skręciłam prosto do wyjścia, ponieważ tam czekał na mnie Chris, szofer Josh'a, którego już zdążyłam poznać i okazał się być na prawdę wporzo facetem. Szkoda tylko, że żonaty. Co ja pierdole?? Pewnie też się zastanawiacie. Otóż nie zapomniałam o Zaynie, ale niestety też nie o tym, że ktoś próbował mnie zgwałcić. Dopiero 3 lata temu miałam odwagę powiedzieć to mojemu tacie, a wtedy tak się wkurzył, że nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, bo nigdy go nie widziałam w takim stanie, po czym od razu mnie wziął w ramiona i kołysał jak małe dziecko. Obiecał na własne życie, że kiedy go spotka zabije go. Tylko obydwoje wiedzieliśmy, że to nigdy nie nastąpi, bo ja go nie widziałam tylko został mi jego głos utkwiony w pamięci i nawet czas nie pozwala mi o tym przerażającym głosie zapomnieć.  Już o tym nie myśląc, wychodząc z lotnistka od razu zobaczyłam przystojniaka. Przytuliłam go, co oczywiście odwzajemnił wsiadłam do limuzyny, a on wziął moje bagaże i schował  w bagażniku tego wypasionego wozu :D
Od razu kierowaliśmy się do mojego nowego mieszkania, gdzie miałam zamieszkać. Tak swoją drogą ciekawa jestem jak będzie wyglądał. Adri mówiła mi, że mogę się po nim spodziewać wszystkiego, bo ma bardzo dobry gust do modelek, ale też do wyborów mieszkań. Rozmawiałam z Chrisem o różnych sprawach, ale później już mu nie przeszkadzałam , bo co jak co, ale prowadził i nie chciałam go dekoncentrować.
Wolałam jednak poruszać się samochodem, ponieważ jeszcze nie jestem przekonana do samolotu. Ale bedę musiała się przekonać do tego typu środka transportu, bo za miesiąc mam lecieć do Mediolanu. Limuzyna się zatrzymała, ponieważ byliśmy już na miejscu. Chris pomógł mi wyjść z samochodu. Kiedy moje oczy zobaczyły ten dom, przepraszam to było straszne niedopowiedzenie... Wyjebana w kosmos willa, której nawet takiej księżniczka z bajki nie miała i na pewno by mi go pozazdrościła. 
- Chris czy to ja tu będę mieszkać?? To jest mój pałac?? Bo inaczej nie mogę tego nazwać!! Bo nie nazwę go domem, bo bym zbluźniła.- Chris zaczął się śmiać z mojej miny. Od razu oberwał w ramię. Oczywiście nawet go to nie zabolało. 
- Tak to jest Twój pałac, w którym będziesz mieszkać do usranej śmierci.- zaśmialiśmy się razem, ale dalej byłam oszołomiona tą rezydencją.
Tutaj macie link do tego mieszkania: http://www.worldlux.pl/newsy/Imponujaca-Rezydencja-Z-Betonu-I-Szkla-Od-Wallace-E-Cunningham,1844.html
Cały dom znajdował się na wzgórzu. Byłam otumianiona tym widokiem. Chris podał mi kluczyki żegnając się ze mną, ponieważ musiał jechać do Josh'a. Więc poszłam w stronę mojego nowego mieszkania. Otwierając drzwi oniemiałam z zachwytu. Na zewnątrz było pięknie, ale wewnątrz jeszcze piękniej. Cała rezydencja była nowoczesna, wzniesiona z betonu i mocno przeszklona brykła budynku robiła na mnie imponujące wrażenie. Przechadzając się po wnętrzu domu zauważyłam, że budynek mieści cztery sypialnie, sześć łazienek i ogromny dwupoziomowy dom dla gości oraz prywatne przejście na pobliską plażę Blacka. Dowiedziałam się też od Chrisa, że ta rezydencja ma prywatną plażę, na co bardzo się ucieszyłam i już wiem, gdzie będę siedziała w czasie wolnym. Z okien domu roztaczają się piękne widoki na plażę. Nie trudno było dla mnie wybrać odpowiednią sypialnię. Miała przepiękny widok na Pacyfik. Kawałek podłogi zrobiona była z jasnych paneli, na środku tej podłogi leżało futro z białego tygrysa( mam nadzieję, że ze sztucznego), a na nim fotel, na przeciwko niego pufa, na której można wyłożyć moje nogi :) W rogu stał mały stolik. Reszta podłogi była wyłożona z perłowej wykładziny. Przy oknie stało wielkie łóżko koloru czarnego, na którym było pełno poduszek, a pościel była biała, które było ogrodzone pół okrągłą ścianą, żeby było jednak trochę prywatności. Pomiędzy stronami łóżka była wiklinowa pufa, a po drugiej stronie mały stoliczek, na przeciwko łóżka był wiklinowy fotel, a obok niego szklany wazon z kwiatami. Była też w ścianie prostokątna dziura, a w niej znajdował się komin, a w osobnej części była łazienka. Ona natomiast była w tonacji czarno- czerwonej. Pomimo tego, że nienawidzę koloru czerwonego, to tym razem uważałam, że ten odcień dodaje temu wnetrzu intymności, na suficie wisiały 4 kryształowe żyrandoly, które oświetlały całą łazienkę. Ściana przy wannie była wysadzana małymi kryształkami co dawało nieziemski wygląd, a sama wanna była tak duża żeby mogła pomieścić z 10 osób. W tym pomieszczeniu znajdowało się wielkie lustro. A na koniec  garderoba o jakiej nie marzyłam. Była w kolorze bladego różu, na suficie również znajdowały się żyrandole jak i wewnątrz półek małe żarówki. Jedank co mi się osobiście najbardziej podobało, że wszystko otwierało się za pomocą pilota. Mogłam sama wpisywać kody i nikt nie będzie wiedział, który kod otwiera daną półkę. Cudownie!!! *-*
Spojrzałam przez wielgaśne okno i zobaczyłam, że na brzegu każdego piętra jest woda, czyli najprawdopodobniej jest to basen. Boże normalnie w tym mieszkaniu się zakochałam. Było przepiękne, ale się zastanawiałam czy one nie było za duże jak dla mnie?? Przecież nigdy nie będę miała rodziny, a jedyna moja miłość znajduję się niewiadomo gdzie. Tylko dowiedziałam się, że wszedł do grupy nie jakiej "One Direction", ale nigdy później już nie oglądałam "X Factor", ponieważ kiedy go oglądałam czułam jak umieram do końca. Więc nie wiem czy są sławni czy nie. Nic o nim nie wiem. Tak jakby zapadł się pod ziemię. 
Z tego wszystkiego zapomniałam sprawdzić, która godzina, bo miałam dzisiaj sesję zdjęciową. Spojrzałam na godzinę, a ta wybijała 15:30. O kurwa!!! Mam tam być za 40 minut, a ja nawet nie wiem dokładnie, gdzie to jest. Zabrałam ze sobą torebkę, a buty ubierałam w pośpiechu. Wbiłam kod do alarmu i zamknęłam drzwi na klucz. Musiałam szybko złapać taxi, bo jak na razie nie spieszy mnie się robić prawa jazdy, ale w końcu będę musiała, bo to jest niezbędny element w życiu człowieka. Tylko jak na złość żadnej nie było, a ja nie miałam numeru do nich. Niech to szlag trafi!!! Dosłownie biegłam pytając się ludzi o drogę. Już prawie byłam na miejscu. Musiałam przejść przez ulicę i skręcić w prawo i będę na miejscu. Biegiem ruszyłam przez ulicę, ale nie zauważyłam, że jest czerwone światło. Samochód zahamował z piskiem opon, a ja tylko krzyknełam przepraszam i szybko przebiegłam na drugą stronę kiedy pojawiło się zielone. Wpadając do budynku, gdzie miały odbyć się zdjęcia skierowałam się do recepcji, aby mi powiedziała, gdzie dokładnie mam iść. 
- Dzień dobry. Chciałam się zapytać, gdzie odbywa się sesja zdjęciowa do gazety??
- Dzień dobry. Pani godność??
- Pamela Bird proszę pani.
- AAaahh tak. Proszę wejść na 4 piętro, 3 drzwi od lewej.
- Bardzo dziękuję.
Nie chciało mi się czekać na windę, bo i tak byłam spóźniona 10 minut, więc pobiegłam schodami, kiedy byłam na 4 piętrze chciałam skręcić w lewo, ale nie zauważyłam, że ktoś idzie tą samą stroną i  wpadłam na tą osobę. 
- Boże. Bardzo przepraszam. Nic panu nie jest??- nie patrząc kto to jest pomagałam zbierać kartki, które wypadły temu mężczyźnie z rąk. Spojrzałam tylko na jedną z nich i okazało się, że to była umowa.
- Nic się nie stało. A pani nic nie jest??- powiedział mi to do ucha, a mnie przeszły ciarki, bo gdzieś już znalam ten głos. 

***********************************************************************************************************
No to kolejny rozdział napisany.... Mam nadzieję, że jednak jakieś głosy będą *-*

1 komentarz: