czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział 11

*Oczami Pameli*
Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek było dobrze po 12. O cholera. Widać dobrze mnie się spało i to znak, że byłam bardzo zmęczona. Poszłam do mojej garderoby po świeże rzeczy do przebrania, bieliznę i postanowiłam, że wezmę długą relaksującą kąpiel. Miałam na prawdę dobry humor. Napuściłam sobie wody do wanny i kiedy się już napełniła do wystarczającej ilości, wlałam płyn do kąpieli o zapachu wanilii i kokosa. Mmmmm... Pięknie pachniał, aż nie mogłam się doczekać kiedy wskoczę do wanny. Ściągając ubrania i z zamiarem wejścia do pachnącej wody usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Na początku zignorowałam go, ale pomyślałam, że to może coś ważnego więc okryłam się ręcznikiem i poszłam do pokoju. Wzięłam do ręki telefon i odczytałam wiadomość:
Od: Zayn
Do: Pameli
" Pisze tylko po to, aby Ci przekazać, że zrobię tak jak zechcesz. Już nigdy mnie nie zobaczysz, nie dotkniesz, nie pocałujesz. Już nigdy do Ciebie nie napiszę także to jest ostatnia wiadomość ode mnie. Chcę Ci tylko powiedzieć, że pomimo tego, że trudno będzie mi o Tobie zapomnieć postaram się jak tylko będę mógł. Bo nie chce cierpieć z Twojego powodu. Także bedę już kończył, bo to i tak nie ma wiekszego sensu nad rozpisywaniem się. Więc żegnaj kochanie i mam nadzieję, że kiedyś kogoś spotkasz kto pokocha Cię tak mocno jak ja. "
Twój na zawsze Zayn xxxx
O Boże... pomimo tego, że go o to po prosiłam, żeby dał mi spokój, to bardzo bolą mnie jego słowa. Zachowuję się jak w tandetnej telenoweli meksykańskiej. Cóż wiem, że to zrobił dla mnie i dla siebie. Rzuciłam telefon na łóżko, a sama poszłam do łazienki, żeby wejść do wanny. Zamoczyłam całe ciało w przemiłej pachnącej wodzie i tam dałam upust moim łzom. Nie mogłam dłużej ich powstrzymywać. To tak bardzo bolało. Przy nim nie musiałam nic ukrywać. Nie musiałam patrzeć na słowa, które mówiłam, bo i tak śmiał się z tego nawet jak palnęłam coś głupiego. Rozumiał mnie jak nikt inny. Był częścią mojego życia. A teraz ta część umarła wraz z moim sercem i wiem, że nigdy nie pokocham nikogo tak mocno jak Zayna. Nigdy!!
Przebrana i po części zrelaksowana zeszłam na dół do kuchni. Czekała na mnie przyczepiona na lodówce nie karteczka, ale tym razem kartka jakby list oczywiście od rodziców:
" Kochanie jak wiesz dzisiaj jest czwartek. Ale nie wiesz co to za dzień, ale my Ci tego nie powiemy. Oczywiście będziemy późno, a Dan nie będzie dzisiaj w domu, bo będzie nocować u koleżanki. To do zobaczenia i szykuj się na niespodziankę roku. Tylko przyjdź przed 20!!"
Całujemy Cię mocno Twoi Kochani rodzice xxxx
O co chodzi z tym czwartkiem i z tą wielką niespodzianką?? Czasami się zastanawiam czy moi rodzice pomimo tego, że są kochani to czy czasem nie mają coś z mózgiem. No, ale cóż dowiem się tego później. Ale nie powiem jestem bardzo ciekawa co to jest. Poszłam do lodówki wzięłam świeże owoce, mleko. Z szafki wyciągnęłam miskę, łyżkę i zwykłe płatki zbożowe. Wsypałam trochę do miski, nakroiłam świeżych owoców i zalałam wszystko mlekiem. Po zjedzeniu poszłam troszkę poleżeć w moim pokoju. nie powiem, ale się przestraszyłam kiedy zadzwonił mój telefon. Podniosłam się i odebrałam nawet nie patrząc kto to.
- Halo??
- To ja El.- uśmiechnęłam się kiedy usłyszałam moją przyjaciółkę.
- No hej. Co tam w szkole słychać?
- A nic nowego. Nudy są tu bez Ciebie. Każdy mówi o Tobie, a tą blond lafiryndę szlag trafia, że wokół Ciebie takie zamieszanie, a na nią nikt nie zwraca uwagi. Żebyś widziała jej złą minę to byś się polała ze śmiechu.- hahahaah już to sobie wyobraziłam i zaczęłam się śmiać z El jak głupia.
- Może coś razem porobimy?? Bo Adri wyjeżdża już jutro do Londynu i nie mam co robić.- powiedziała to ze smutkiem.
- Nie ma sprawy. Tylko muszę być przed 20 w domu, bo moi rodzice coś wymyślili.- powiedziałam to wywracając oczami.
- Ahhh tak..?? A co takiego??
- No właśnie nie wiem, bo to ma być niespodzianka.
- A no chyba że tak. To może spotkamy się na plaży, troszkę poplotkujemy, pójdziemy na małe zakupy, na lody, bo w piątek idziemy na balangę.- powiedziała to z wielkim entuzjazmem.
- A co to za impreza?? I kto ją wyprawia?- zapytałam z zaciekawieniem, bo bardzo lubię imprezy i bardzo się ucieszyłam, że w końcu gdzieś się wyrwę.
- To później Ci powiem, a teraz się szykuj, bo zaraz do Ciebie przyjdę.
- Oki. To czekam na Ciebie z utęsknieniem.- powiedziałam to i się rozłączyłam.
Podeszłam do garderoby i wyciągnęłam moje ulubione buty, bo nie przemieniałam  mojego stroju. Składał się on z krótkich spodenek z wysokim stanem i bluzką do pępka. Wzięłam ze sobą jeszcze torebkę przewieszaną przez ramię i wpakowałam do niej portfel, klucze od domu i telefon. Gotowa zeszłam na dół i rozległ się dźwięk dzwonka do moich drzwi. Pewnie to El, więc poszłam otworzyć i rzeczywiście to ona. Zamknęłam drzwi na klucz i poszłyśmy w kierunku galerii. Wchodziłyśmy do wszystkich sklepów, ale żadne sukienki mnie się nie podobały. El wcześniej już sobie jakąś upatrzyła i od razu ją kupiła, a ja nie mogłam nic znaleźć do momentu kiedy nie przeszłyśmy koło sklepu z pięknymi sukienkami. Jedna od razu wpadła mi w oko. Zapytałam się sprzedawczyni czy mogę przymierzyć, a ta oczywiście się zgodziła i powiedziała, że te buty będą do niej idealnie pasować. Po chwili przyznałam jej rację. Wszystko pięknie się zgrywało. Przebrałam się w swoje ubrania i poszłam do kasy w celu zapłacenia za sukienkę i buty. El oczywiście powiedziała, że pięknie w niej wyglądałam i każdy facet na imprezie będzie mój. Zaśmiałam się, ale nagle przypominało mi się tamten incydent. Ten dzień, w którym chciano mnie zgwałcić. Momentalnie łzy zaczęły mi lecieć strumieniami i nie chciały się zatrzymać.
- Pamela?? Co się stało?? Powiedziałam coś nie tak??- wyszłyśmy w galerii i poszłyśmy w stronę lodziarni, gdzie sprzedają najlepsze lody w Bradford. Ale najpierw El chciała ze mną porozmawiać.
- Nie... nie przejmuj się. To nic takiego. Przejdzie mi.- uśmiechnęłam się do niej blado, a ona rzecz jasna mi nie uwierzyła.
- Mnie nie oszukasz. Pamela powiedz proszę, co Ci się stało... mnie możesz zaufać.- nie mogłam tego ukrywać przed nią, bo była moją najlepszą przyjaciółką pomimo tego, że znałyśmy się tydzień.
- Zanim tutaj przyjechałam, mieszkałam w Manchesterze. W mieście, gdzie 11 dni temu chciano mnie... zgwałcić.- te słowo ledwo co powiedziałam, a łzy znowu się pojawiły i zaczęły lecieć po moich polikach.
- Boże to okropne. Tak mi przykro. Co za bydlak mógł dopuścić się do takiego czegoś??- El przytuliła mnie, a ja po troszku się uspakajałam. 
- Nie wiem, ale gdyby nie taki Zayn Malik może wtedy bym leżała gdzieś naga i zgwałcona.
- Ale, że Zayn Malik?? Ja pierdole. U nas w szkole był Badboy'em z Bradford. Wszyscy się go bali, ale chcieli być z nimi w drużynie. Razem z Brunem byli przyjaciółmi i najlepsi w piłce nożnej.
- Co?? Bruno jest przyjacielem Malika??- nie mogłam uwierzyć. Pewnie obydwoje wyrywali laski, jeżeli byli najlepsi w drużynie i najpopularniejsi w szkole. 
- No... ale słuchaj tego. Ostatnio Emily z Vanessa powiedziały mi, że Kim bzyknęła się z Brunem tylko dlatego, że do Ciebie zarywa i się Tobą interesuje, a do tego, że chciała się na Tobie zemścić za to, że zabrałaś jej szanse w tym konkursie.- o-O co za szmata?? No po prostu chyba rozwalę jej łeb. Wiedziałam, że jest szmatą, ale nie wiedziałam, że do takiego stopnia.
- Dobra mniejsza z tym. I tak z Brunem nie będę, więc niech robi co mu się żywnie podoba. Ale teraz to na pewno niech mnie tylko spróbuje pocałować albo coś w tym stylu to znowu oberwie, bo wiadomo co jej robił??- zaśmiałyśmy się na cały głos, aż ludzie się na nas patrzyli, ale nas to nie obchodziło będziemy robić co nam się podoba. Wolny kraj.
Poszłyśmy po lody. Ja kupiłam dużego świderka, a El włoskiego. Chodziłyśmy wzdłuż plaży gadając o różnych rzeczach i przypomniało mi się o tej imprezie, że wszystkiego dokładnie nie wiem:
- A miałaś mi powiedzieć kto organizuje tą dżampreskę.
- Aaaa no tak. widzisz zapomniałam Cię wprowadzić w szczegóły. Wyprawia to taki Matthew. Jest spoko. Mieszka niedaleko szkoły, ale nic nie nie martw, bo przyjdę po Ciebie, ale znając życie ojciec nas zawiezie.
- Aha no dobra. A ktoś będzie znajomy?
- No z tego co wiem na pewno będzie Bruno, bo to jego przyjaciel, no i słyszałam, że ta blond ździra.- aż mnie się nie dobrze zrobiło, ale to impreza i nie zrezygnuję tylko dlatego, że ona tam będzie. Jak tylko będzie chcieć grać nie fair to mogę pograć, bo ze mną się nie zadziera. 
Kiedy pożegnałam się z El, poszłam prosto do domu. Skręciłam w stronę kuchni i wyjęłam z lodówki energetyka. Jestem uzależniona od tego napoju i poszłam na górę. Wyciągnęłam z torebki komórkę w celu zobaczenia, która jest godzina. 19:30. Już tak późno?? No nic. I tak nigdzie nie będę wychodzić, więc przebrałam się w ciuchy do spania. Zeszłam na dół po chipsy i żelki. Skierowałam się w stronę salonu położyłam wszystko na stół i postanowiłam oglądnąć jakąś komedie. I tak nie miałam nic do roboty. Zamknęłam drzwi od salonu i poszłam włożyć płytę z filmem pt. Wieczny Student z aktorem Rayanem Reynoldsem. Uwielbiam go!! *-*
Oglądając film poczułam niepokój. Jakby ktoś za mną był. Chciałam się odwrócić, ale nie miałam odwagi. Dobrze, że nie oglądałam żadnego horroru, bo bym chyba zeszła na zawał. I nagle usłyszałam głos i pisnęłam ze strachu. Ale zaraz zaraz ja znam skądś ten głos:
- Tak się wita swojego ukochanego braciszka??- A mnie aż szczena opadła. To na serio mój brat?? Odwróciłam się w jego stronę i to na prawdę był on. Stał tam uśmiechnięty od ucha do ucha. Wyglądał tak samo jak go zapamiętałam. Łzy szczęścia się uwolniły z moich oczu. Wstałam z kanapy i jak szybko tylko mogłam pobiegłam  w stronę Jose. Podniósł mnie do góry, obkręcił wokół własnej osi, a później mocno przytulił do siebie:
- Jak ja się za Tobą stęskniłem mój mały szkrabie. Tak mocno, że nawet sobie tego nie wyobrażasz.- powiedział mi to i czułam na moich włosach jego oddech i uśmiech, którym kiedyś obdarowywał mnie codziennie zanim wyjechał. 
- Ja za Tobą też. Boże 3 lat Cię nie widziałam. Co tak długo Cię nie było?? Chcesz oberwać w ten przystojny łeb?? Wiesz jak ja za Tob się stęskniłam? Masz teraz częściej przyjeżdżać, bo zobaczysz co Ci zrobię.- mój brat zaczął się śmiać jak skończyłam go opieprzać.
- Łohohoho... Widzę pyskata się zrobiłaś jeszcze bardziej. Nie ładnie krzyczeć na starszego brata. Oj nie ładnie.- i ponownie zaczął się ze mnie nabijać.
- I co skończyłeś już się rechotać?? Wiesz ile mam Ci do opowiedzenia.- i jemu tylko powiem co się stało w Manchesterze.
- No tak już się opanowuje. No ja też mam Ci tyle do opowiedzenia. Ale mam dla Ciebie mały prezent.- może ten srebny naszyjnik co kiedyś chciałam go mieć. Nie pewnie zapomniał, ale fajnie by było taki mieć
*WSPOMNIENIA 3 lat temu *
- Jose patrz. Jaki piękny naszyjnik. Szkoda, że nie mam tylu pieniążków żeby go kupić. Zawsze by mi przypominał Ciebie, bo ten diamencik ma taki sam kolor oczu co Ty.- powiedziałam ze smutną miną- Bo znowu mnie zostawisz i wyjedziesz.
- Kochanie moje. Pomimo tego, że będę daleko to nie znaczy, że nie będę o Tobie pamiętać. Na razie nie mam pieniędzy, ale kiedy je zarobię pierwsze co kupię to ten naszyjnik. I pamiętaj jak będziesz go mieć to obiecaj mi, że zawsze będziesz mieć go przy sobie i nigdy go nie ściągniesz.
- Obiecuje Jose. Obiecuje mój braciszku. Tak mocno Cię kocham.
- Ja Ciebie też księżniczko.
*KONIEC WSPOMNIEŃ*
- O czym tak myślisz gnojku??- oderwał mnie jego głos od wspomnień i jak usłyszałam jak mnie nazwał pacnęłam go w ramię, a ten z udawanym grymasem skrzywił się niby z bólu. To chyba ja powinnam się skrzywić, bo przez ten czas narobił sobie mięśni i trochę mnie ręka zabolała.
- Nie udawaj, że Cię to bolało mendo. To ja powinnam się skrzywić z bólu ośle jeden.- powiedziałam to pocierając swoją rękę. To na prawdę bolało.
- Co?? Mocne mam ramię co nie??
- Dobra gadaj co tam u Ciebie, bo zaraz w piórka obrośniesz.- zaśmiał się i opowiedział mi przez ten czas co go nie było. Powiedział, że bardzo dobrze mu się powodzi, bardzo dobrze zarabia. Ciągle dostaje jakieś sesje zdjęciowe do znanych gazet, reklam itp. I od roku ma dziewczynę. No to nieźle. 
- A kiedy ją poznamy??
- Nie wiem. Może niedługo.
Ja mu opowiedziałam co tam u mnie było słychać. To mu powiedziałam o wszystkim. Dosłownie o wszystkim. Kiedy dowiedział się o tym dniu wpadł w szał.
- Co Ty powiedziałaś??
- Proszę nie denerwuj się. Do niczego nie doszło. Proszę Cię usiądź.- oczywiście mnie nie posłuchał
- Dlaczego nie poszłaś na policję?? Przecież by złapali tego bandytę!! Pamela no!!
- Ale jak mieli go złapać jak ja nie widziałam jego mordy!! Czy Ty nie rozumiesz, że nic by z tym nie zrobili?
- Masz racje przepraszam nie powinienem podnosić głosu. Bardzo Cię przepraszam. Boże chodź tu do mnie.- od razu się do niego przytuliłam. Nie wiem czemu, ale lżej na sercu mi się zrobiło kiedy mu to wszystko wyznałam. 
-  Ale dobra przejdźmy do tych przyjemniejszych spraw, bo chcę żebyś w jakimś stopniu o tym zapomniała. AAaa bym zapomniał o prezencie. A raczej trzech prezentach.- uśmiechnęłam się kiedy szperał coś w swojej torbie podróżnej. I wyciągnął trzy pudełeczka.- Proszę otwórz.- uśmiechnął się do mnie promiennie. Z zaciekawieniem otworzyłam pierwsze pudełeczko, a w nim znajdował się zegarek z D&G. Boże on musiał kosztować majątek. Otworzyłam kolejne pudełko a w nim były 3 pary kolczyków w kształcie kokardy z klejnotem różowym, filetowym i niebieskim, naszyjnik z dużą kokardą, który miał te trzy brylanty i bransoletkę tak samo z trzema diamentami w środku kokardy. A w trzecim znajdował się ten z białego złota z niebieskim diamentem w kształcie serca naszyjnik, który tak bardzo chciałam mieć jak byłam mała. Spojrzałam na mojego brata ze łzami w oczach i rozpłakałam się na całego. On mnie szybko przytulił, całując w czubek głowy i wyszeptał:
- Nie płacz mała. Pewnie myślałaś, że o tym zapomniałem?- a ja tylko mogłam potrząsnąć głową na znak potwierdzenia.
- Nigdy bym nie zapomniał zwłaszcza, że  Ci obiecałem miśku.- uśmiechnęłam się do niego przez łzy i pocałowałam go w policzek.
- Dziękuję. Jesteś najlepszym bratem pod słońcem. Tak bardzo Cię kocham, ale to musiało kosztować majątek. Ja nie mogę tego...- nie dokończyłam bo mi przerwał.
- Przyjmiesz to albo nigdy więcej się do Ciebie nie odezwę.- wiedziałam, że mówi serio. Bo on nie lubi sprzeciwów.
- No dobrze już dobrze wezmę to.- i przytuliłam się do niego bardzo mocno. 
- Idź już spać, bo jutro nie wstaniesz do szkoły.
- Masz rację. Pójdę się położyć, bo padam z nóg. I Ty też długo nie siedź, bo pewnie też jesteś zmęczony.
- Spokojnie mamo. Pójdę niedługo.- ja tylko pokiwałam na znak, że rozumiem i krzyknęłam dobranoc ojcze i poszłam na górę. Położyłam rzeczy od Jose na biurku i rzuciłam się na łóżko po czym szybko zasnęłam.

************************************************************************************************************
No i jest kolejny.... Niedługo będzie bardziej ciekawie... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz